No to lecimy, czyli cwaniaczek powraca
Czy czasem i Wy macie ochotę wyjechać na Święta gdzieś daleko? Zostawić za sobą cały zgiełk przygotowań, gotowanie, kupowanie prezentów… Sama już nie raz myślałam, żeby znad morza choć raz pojechać w okresie świątecznym w góry. Na podobny pomysł wpadli bohaterowie serii Dziennik cwianiaczka. Tylko, że oni zamiast zimowej scenerii gór wybrali gorące serce tropików.
Kolejna część przygód tytułowego cwaniaczka dotyczy okresu świątecznego. Kiedy wszyscy jesteśmy zabiegani, zajęci przygotowaniami do uroczystego spotkania z rodziną i zapominamy o całym świecie. Rodzina Grega ma tego dosyć. Jego rodzice zadecydowali, że w tym roku Gwiazdkę spędzą w tropikalnym kurorcie, w którym przed laty miłe chwile podczas miesiąca miodowego.
Gregowi oczywiście nie za bardzo podoba się ten pomysł, gdyż najchętniej zaszyłby się w domu i nigdzie z niego nie wychodził. Próbuje do swojego pomysłu przekonać rodziców, jednak nic z tego nie wychodzi. Nawet jego rodzeństwo jest bardzo chętne do spędzenia Świąt w tak egzotyczny sposób.
Zatem chciał, nie chciał, Greg pakuje swoje manatki i wszyscy wyruszają na lotnisko. Oczywiście już w drodze na samolot pojawiają się pierwsze trudności – korki na autostradzie (bo kto by pomyślał, że przed Świętami może być taki ruch na drodze). Następnie opóźnienie samolotu i dość uciążliwi współpasażerowie. A to dopiero początek. Co jeszcze czeka na Grega w czasie tych wyjątkowych „wakacji”? Olbrzymie jaszczurki, pchły piaskowe oraz pijane małpy to dopiero preludium do finału…
Seria Dziennik cwaniaczka to zabawne opowieści przeznaczone dla dzieci, które już dość dobrze samodzielnie czytają. Te, które mają jeszcze problem z czytaniem mogą tę książkę czytać ze starszym rodzeństwem lub rodzicami. Każdy czytelnik niezależnie od wieku przy tej lekturze na pewno się uśmiechnie. Duża ilość zabawnych ilustracji, które utrzymane są w stylistyce całej serii, powoduje, że czytanie tej książki się nie dłuży. Wręcz przeciwnie. Całą treść można „połknąć” w kilka godzin.
Książka jest idealna na okres świątecznej gorączki, ale i po niej. Warto sięgnąć po nią za każdym razem, gdy stresujemy się czymś niepotrzebnie i na siłę szukamy rozwiązań, które nas uszczęśliwią. Tak jak np. w przypadku bohaterów książki – lekarstwem na cały świąteczny zgiełk i niepogodę miał być wyjazd w tropiki, który okazał się dużym wyzwaniem dla wszystkich.
Dziennik cwaniaczka. No to lecimy jest przesycony charakterystycznym humorem zarówno słownym, jak i ilustracyjnym. Książka jest lekka i przyjemna, w sam raz na odstresowanie się i na czas, gdy za oknem panuje szaruga, taka jak dziś.
Za udostępniony egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia.