Jill Anderson – Dotrzymana obietnica

Dotrzymana.obietnica_klub

Jill Anderson – „Dotrzymana obietnica”

Samobójstwo bliskiej osoby zawsze wywołuje duże emocje. Jednak kiedy jest ono poprzedzone długą chorobą nabiera jeszcze innego wydźwięku. Wtedy zadajemy sobie pytanie – czy ludzie mogą w taki sposób „ulżyć” sobie w bólu? Czy ich bliscy muszą uszanować ich decyzję, czy też mają ich ratować za wszelką cenę, łamiąc tym samym zaufanie, które pokładał w nich chory?

Przed takim właśnie dylematem stanęła Jill Anderson. Jej mąż Paul po infekcji wirusowej zaczął cierpieć na zespół chronicznego zmęczenia połączony z zapaleniem mózgowo-rdzeniowym. Na początku nikt nie chciał wierzyć, że jest to prawdziwa choroba, a nie tylko wytwór wyobraźni Paula. Również członkowie jego rodziny kierowali go raczej do psychiatry niż do innych specjalistów. Walka z chorobą, ciągłe zmęczenie i ból w końcu na tyle pozbawiły go chęci do życia, że zaczął targać się na swoje życie. Jill udaremniała kilka prób. Jednak kiedy powiedział jej, że „tym razem wziął dosyć” (morfiny) nie zadzwoniła po karetkę… Właśnie przez to musiała stanąć przed sądem oskarżona o pomoc w samobójstwie, a później o nieumyślne spowodowanie śmierci. Jak się zakończyła jej sprawa – musicie przekonać się sami.

Po książkę Dotrzymana obietnica sięgałam z pewną obawą – myślałam, że będzie to kolejna ckliwa i melodramatyczna opowieść. Jednak pod tym względem zostałam pozytywnie zaskoczona. Oczywiście książka wzbudza emocje i to nie małe, ale nie jest to żaden wyciskacz łez i jednocześnie daje dużo do myślenia. Wrażenie robi przede wszystkim zestawienie emocjonalnej historii z pragmatyzmem Jill.

W książce poznajemy szczegóły życia Jill i Paula na przestrzeni ośmiu lat ich małżeństwa (nie są przedstawione chronologicznie, co na początku może trochę zdziwić i wprowadzić lekkie zamieszanie, ale jednocześnie pozwala na zaobserwowanie zmian, jakie zachodzą w Paulu). Ciekawym zabiegiem było wprowadzenie do treści fragmentów mów obrońcy i oskarżyciela, a także zapisów z przesłuchań poprzedzających proces Jill Anderson. Miejscami może zadziwić fakt, że Jill nieco beznamiętnie odpowiada na wszystkie pytanie, lecz to można położyć na karb szoku oraz sytuacji, w jakiej znalazła się po śmierci męża.

Tytuł Dotrzymana obietnica według mnie nie do końca oddaje wydźwięk książki, bo de facto żadna obietnica tutaj nie pada – Jill nic nie obiecywała Paulowi. Jej oryginalny tytuł Unbroken trust, czyli w wolnym tłumaczeniu „Niezachwiane zaufanie” o wiele lepiej oddaje przesłanie książki.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Prószyński i s-ka