Nathaniel Philbrick – W samym sercu morza

w-samym-sercu-morza

Nathaniel Philbrick- „W samym sercu morza”

Zapytani o katastrofy morskie z pewnością w pierwszej kolejności wymienimy Titanica, w następnej kolejności mogą pojawić się takie statki jak Britanic, Wilhelm Gustloff, Estonia czy Costa Concordia. Jednak niewiele osób zna historię statku wielorybniczego z wyspy Nuntucket. I nie ma się czemu dziwić, gdyż ta opowieść nie jest tak spektakularna jak zatonięcie Titanica. Jednak dramat, jaki przeżyli uczestnicy wyprawy wielorybniczej na przełomie 1820  i 1821 r. sprawia, że zaczynamy się zastanawiać nad wartością ludzkiego życia i nad tym, co sami byśmy zrobili w sytuacji, gdy śmierć dosłownie zagląda nam w oczy. Historia, którą opisuje Nathaniel Philbrick w swojej książce porusza i zatrważa – pokazuje jak daleko może posunąć się człowiek w walce o życie.

Nathaniel Philbrick to pisarz, ale i żeglarz, stąd z pewnością jego zafascynowanie tematyką związaną z Nuntucket i statkami wielorybniczymi, a w szczególności jednym z nich – Essexem. To właśnie o nim opowiada książka W samym sercu morza, którą można zaliczyć do literatury faktu. Autor zebrał wypowiedzi wszystkich osób, które przeżyły feralny rejs i to co się wydarzyło po katastrofie. Wybrał fragmenty pozwalające w obiektywny sposób pozwalają spojrzeć czytelnikowi na to co przytrafiło się kapitanowi tej jednostki i całej załodze.

Kiedy Essex wypływał na ocean wszyscy liczyli, że wyprawa odniesie sukces, a przede wszystkim bogactwo armatorom statku. Załoga mogła co najwyżej liczyć na skromne wynagrodzenie (tzw. długie wynagrodzenie, oficerowi dostawali tzw. krótkie wynagrodzenie*). Z uwagi na to, że okoliczne wody były już wyjałowione – populacje wielorybów były znacznie uszczuplone, wielorybnicy musieli odbyć niebezpieczną podróż wokół Przylądka Horn, by dostać się na zasobne tereny łowieckie.

Wyprawa przebiegała dość spokojnie, lecz wszyscy martwili się, że nie spotykają zbyt wielkiej ilości najbardziej pożądanych kaszalotów. Wieloryby te dawały najwięcej cennego tłuszczu. Sytuacja w końcu się zmieniła na tyle, że załoga zaczynała nawet myśleć o wcześniejszym powrocie do domu.

Niestety w czasie jednego z polowań Essex został zaatakowany przez ogromnego kaszalota, który według szacunków załogi miał blisko 30 m długości. Zwierzę na tyle uszkodziło statek, że ten po niedługim czasie zatonął. Załodze udało się uratować część zapasów żywności i wody pitnej. Jednak jak to się wkrótce okazało było tego stanowczo za mało jak dla 21 mężczyzn.

Załoga Essexa rozmieszczona na trzech niewielkich łodziach ruszyła w drogę ku Ameryce Południowej. I tu powstaje pierwsze pytanie, czy gdyby obrali inny kierunek, np. położone znacznie bliżej Markizy ich przygoda nie zakończyła się inaczej? To jest tylko jedno z pytań, które sam autor nam podsuwa. Kolejne rodzą różne dylematy sprawiające, że skóra nam cierpnie na ciele. Dlaczego? Gdyż w końcu dochodzi do wyborów natury moralnej – zostać wiernym swoim zasadom i przyzwoitości czy przeżyć za wszelką cenę? Jak to zostało rozwiązane przez bohaterów tej opowieści musicie przeczytać sami.

Postępowanie załogi warto porównać z zachowaniem osób biorących udział w innych katastrofach morskich, które miały miejsce w podobnym czasie. Jest to o tyle łatwe, że sam autor przywołuje wiele takich wydarzeń. np. wypadek Meduzy będący inspiracją dla malarza Theodora Gericalulta (Tratwa Meduzy) i który wywołał powszechną dyskusję na temat moralnego zachowania oficerów statków. Mowa jest też o statku Peggy, którego pasażerowie wręcz domagali się losowania osoby, która poświęci swoje ciało dla dobra pozostałych.

Co ciekawe Nathaniel Philbrick przywołuje też badania psychologiczne i doświadczenia, jakie miały miejsce w 1945 r., kiedy badano wpływ niedożywienia i odwodnienia na ludzie ciało i psychikę.

Autor wspomina również o katastrofie samolotu rozbitego nad Andami, a w którym leciała urugwajska drużyna rugby (o tym wydarzeniu opowiada film Alive. Dramat w Andach) sama też bym przyrównała wydarzenia po zderzeniu Essexa z kaszalotem, właśnie do tego wypadku.

Podsumowując. W samym sercu morza to dobra literatura faktu. Obiektywne przedstawienie wydarzeń na tle realiów historycznych. Niewątpliwą zaletą tej publikacji jest też to, że jest wzbogacona ilustracjami i opisami statku oraz fragmentami wspomnień bohaterów, co w połączeniu z analizami autora daje doskonały pogląd na całą historię załogi statku wielorybniczego Essex.

Warto sięgnąć po nią z wielu względów. Również po to, aby sprawdzić jak faktycznie wyglądały wydarzenia, które zainspirowały Hermana Mevilla do stworzenia historii kapitana Ahaba i białego wieloryba Moby Dicka.

*zysk z wytopionego tłuszczu był dzielony na części i np. chłopiec kabinowy mógł liczyć na 1/987 całości, a oficer 1/77, dla chłopca kabinowego dawało to ok 150 dolarów za dwa, trzy lata pracy. Niekiedy od tej kwoty były potrącane jeszcze koszty początkowe wyprawy.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Harper Collins