Maryla Szymiczkowa – Tajemnica Domu Helclów recenzja
Dopiero co opuściłam XIX-wieczny Kraków, którym przesiąknięta jest Tajemnica Domu Helclów, a już chcę tam wrócić. Po zakończeniu lektury czuję pewien niedosyt – czy to już naprawdę koniec?
Ale od początku. Tajemnica Domu Helclów jest esencją XIX-wiecznego Krakowa. Autorka Maryla Szymiczkowa postarała się, abyśmy już od pierwszych kart powieści przenieśli się w czasie i poczuli, jak w dawnej Galicji – jednej z części Cesarstwa Austro-Węgierskiego. I tutaj wielkie zaskoczenie – sama Szymiczkowa została stworzona – to postać fikcyjna autorstwa dwóch wybitnych, młodych, polskich literatów Piotra Tarczyńskiego i Jacka Dehnela. Panowie z pietyzmem i niezwykłą starannością odwzorowali nie tylko klimat dawnej stolicy Polski, ale i XIX-wiecznego kryminału. I tutaj ten autorski duet stanął na wysokości zadania. Przewracając kolejne stronice mamy wrażenie, jakby w naszych rękach nie była powieść stworzona w roku 2015, lecz co najmniej 150 lat starsza. Wiem, że niektórym osobom mogą przeszkadzać momentami dość szczegółowe opisy, jednak to właśnie dzięki nim możemy dosłownie przenieść się do czasów Zofii Szczupaczyńskiej.
A właśnie – Zofia Szczupaczyńska – główna bohaterka książki to osoba bardzo ciekawa. Na co dzień żona uznanego profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego – Ignacego Szczupaczyńskigo i zapalona organizatorka festynów dobroczynnych. Amatorsko – pani detektyw, która pomaga rozwikłać zagadkę z tajemniczym zniknięciem jednej z pensjonariuszek Domu Helclów. Szczupaczyńska to połączenie wybujałego ego niczym u Herkulesa Poirot, wścibstwa Panny Marple oraz drobnomieszczaństwa i impertynencji Pani Dulskiej. Jest to osoba o silnym charakterze, która może na początku nas irytować, jednak nie sposób jej nie lubić. Jej zaradność i pomysłowość zaskakuje nas, ale i wywołuje uśmiech na twarzy. Podejmowane przez nią działania wzbudzają także podziw – w końcu kobieta w tamtych czasach miała nieco ograniczone możliwości, jeśli chodzi o rozwiązywanie zagadek kryminalnych. Przy tym wszystkim Zofia jest bardzo ludzka, gdyż ma wiele wad (jest zazdrosna, do bólu oszczędna i zawsze szuka dziury w całym – szczególnie jeśli chodzi o powody do zwolnienia kolejnych służących).
Tajemnica Domu Helclów nawiązuje do najbardziej znanych, klasycznych pozycji tego gatunku. Jednocześnie jest to doskonały pastisz, eksperyment, który mam nadzieje będzie kontynuowany, gdyż według mnie jest bardzo udany. Sięgając po tą książkę musimy pamiętać, o tym, że jest napisana specyficznym językiem – przesiąkniętym gwarą krakowską, zapożyczeniami oraz archaizmami. Osoby, które znają prozę Jacka Dehnela z pewnością będą zachwycone. Wiedziałam czego mogę się spodziewać po przeczytaniu Lali i Rynku w Smyrnie – moje oczekiwania zostały spełnione. Mam świadomość tego, że nie jest to powieść dla wszystkich, ale zachęcam każdego z Was do zapoznania się z fragmentami książki, gdyż naprawdę warto rozwikłać tą niesamowitą Tajemnicę Domu Helclów.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova